Jan kantner

Tryb życia muzyka

Odkąd poznałem co to jazz #autobiografia #zespółlperfect, zacząłem dużo bardziej angażować się w ćwiczenie na instrumencie. Przez pierwsze 3 lata przygody z saksofonem, akceptowałem (choć czasem nie bez trudu) fakt, że będąc uczniem szkoły muzycznej muszę uczęszczać na zajęcia i pracować samodzielnie w domu. Kiedy w wieku 14 lat zakochałem się w jazzie i jazzmanach, swoje codziennie poczyniania zacząłem coraz mocniej ukierunkowywać w stronę stania się częścią całego tego bałaganu #allthatjazz. Podziwiałem ludzi potrafiących świetnie improwizować na saksofonie, jednocześnie jako dorastający chłopak nie potrafiłem oprzeć się urokom życia muzyka.

Ciężko lekko żyć, a muzyka też praca.

Po osiągnięciu pełnoletności, kiedy mogłem już robić co chciałem i wyprowadziłem się do Wrocławia, byłem mocno rozdarty między rzetelną, systematyczną pracą nad sobą, a nocnym życiem pełnym ludzi i muzyki. Nie chciałem rezygnować z  jednego ani drugiego, wskutek czego często przychodziłem do ćwiczeniówki nie będąc do końca dysponowany.

Silna wola pozwalała mi wstać wcześnie rano i pójść grać, jednak ogólne zmęczenie powodowało, że przez pierwszą godzinę często spałem opierając głowę na klawiaturze fortepianu. Później dochodziłem trochę do siebie i ćwiczyłem, czasami nawet z nie najgorszym skutkiem, jednak dziś wiem, że kiedy koleżanka zwróciła mi uwagę na to, że przecież nie można zjeść ciastka i mieć ciastka (czytaj albo balujesz, albo robisz robotę), to ona miała wtedy rację. No przynajmniej częściowo miała rację :p Jak się człowiek postara, albo jeśli jest się z natury bardzo rozsądnym, to czasem można zjeść pół ciastka i wciąż mieć jeszcze pół, ale to nie każdemu się udaje, bo jak zauważyłem już dawno temu – ciężko w życiu o dobry balans. (Swoją drogą wciąż mam na sprzedaż alt Balansa, świetny instrument, gdyby ktoś coś…;)).

Czytając to, można pewnie pomyśleć “Też mi odkrycie. Żeby dobrze robić swoje, nie można za dużo imprezować, to jasne”. Fakt, sprawa wydaje się oczywista, jednak zróbmy mały eksperyment. Popytaj swoich znajomych, młodych ludzi (niekoniecznie muzyków) o to czy są zadowoleni z tego, co udało im się zrobić w ostatnim czasie i czy na ogół udaje im się realizować swoje założenia w kwestii jakiejś tam pracy nad sobą (siłownia, odchudzanie, języki obce, nieprzeklinanie itd.) Założę się,że twierdząco na te pytania odpowie jakieś 30% z nich, z czego 20% okłamie Ciebie lub samych siebie. Znam różnych ludzi, wielu muzyków, uczę grać dzieci i osoby dorosłe i wiem, że dyscyplina i systematyczność to w społeczeństwie towar deficytowy. Wiem też, że muzykowi ciężej jest nadać życiu jednostajny rytm. Właściwie jest to niemożliwe. Zaczynasz i kończysz pracę o różnych porach, często w nocy. Po każdym występie ktoś chce się z tobą napić.

Jeśli koledzy z zespołu przyjechali akurat samochodami, to na pewno na sali znajdzie się jakiś pan Mirek, który ma kuzyna, którego syn też  kiedyś grał, tyle że na skrzypcach, a on sam całą młodość grywał “po weselach”, tylko nie może sobie przypomnieć na czym. Co prawda  Mirek ma do twojej gry parę uwag, jednak generalnie to Cię propsuje i bardzo chce to wyrazić przy barze. Kiedy następnego dnia masz zacząć ćwiczyć na instrumencie, nie motywuje Cię do tego ani spojrzenie szefa, ani bezpośrednia korzyść finansowa. 

Krótko mówiąc, jako freelancer sam jesteś sobie sterem i okrętem i jest to wolność, z której trzeba nauczyć się korzystać. 

53-605 Wrocław Pl. Orląt Lwowskich 20c

info@tony.com.pl
535 425 100