Jan kantner

Ile powinienem ćwiczyć?

To pytanie zadaje sobie chyba każdy muzyk instrumentalista, a zdecydowana większość z nich, uważa że na pewno ćwiczy zbyt mało. Ćwiczenie na instrumencie to rzemiosło pozwalające rozwijać umiejętności, z których dusza artysty może potem zrobić użytek, albo po prostu można potem dobrze zagrać dżoba, wtedy następnym razem też zadzwonią i 2 stówki znowu wpadną 😉 Zajmuje się muzyką od 16 lat i do tej pory spotkałem tylko 2 zawodników, którzy ćwiczyli za dużo i co ciekawe żaden z nich nie chciał tego przyznać. Mam na myśli 2 trębaczy, a trąbka to instrument mocno kondycyjny.

Mięśnie okrężne ust biorąc udział w wydobywaniu dźwięku na trąbce, ulegają zmęczeniu wskutek czego po pewnym czasie dalsze “trąbienie” staje się niemożliwe. Co więcej, granie na zmęczonych ustach może przynieść efekt odwrotny od oczekiwanego. Kiedy mięśnie ust są już zbyt słabe, aby prawidłowo pełnić swoją funkcję w grze na trąbce, zadęcie nie funkcjonuje tak jak powinno, a grający nabiera złych nawyków, których czasem bardzo ciężko się pozbyć. Legenda głosi, że jeśli ktoś jest idealnie “poustawiany”, tzn. dysponuje w pełni poprawnym warsztatem gry na danym instrumencie, nie męczy się grając. Osoby, których historie przytaczam są bardzo dobrymi muzykami i trębaczami (różnica między dobrym muzykiem, a dobrym instrumentalistą to dobry temat na inny artykuł), jednak żaden z nich nie był perfekcyjny jeśli chodzi o zadęcie (chyba warto tu wspomnieć, że muzycy z doskonałym warsztatem stanowią rzadkość, najczęściej są to muzycy klasyczni, a wielu genialnych muzyków podziwianych na całym świecie nie gra w pełni “poprawnie”). Braki warsztatowe, połączone z ponadprzeciętną, kompulsywną wręcz pracowitością sprawiły, że godziny spędzone w ćwiczeniówce przysporzyły moim znajomym więcej problemów niż pożytku. Długość trwania dziennego ćwiczenia powinna być zatem ROZSĄDNA biorąc pod uwagę rodzaj instrumentu na którym gramy, stopień naszego zaawansowania oraz naszą aktualną kondycję psychofizyczną. 

Pamiętajmy, że ćwicząc na instrumencie męczymy nie tylko mięśnie ale także umysł i ducha!

Zawsze dużo ćwiczyłem. Suma godzin jakie poświęciłem na ćwiczenie przez ostatnie 16 lat nie zrobiłaby pewnie wrażenia na uczestnikach konkursu Chopinowskiego, jednak swoje “przerzezałem”. Na studiach spędzałem z instrumentem od 2 do nawet 8 godzin dziennie. Myślałem w prosty sposób: kiedy dmucham w saksofon – robię progres, kiedy nie dmucham – nie robię progresu. Żałowałem więc czasu na przerwy, a przecież jak mawiają jazzmani z Krakowa “przerwa jest najważniejsza” 🙂 No ok. Nie jest najważniejsza, ale jest konieczna. Większość ludzi uważa, że zawodowi kulturyści, aby zbudować masę mięśniową trenują całymi dniami, bez przerwy. Nieprawda. Trenują dużo, jakieś 3 razy więcej niż przeciętny bywalec siłowni, jednak tyle samo czasu i uwagi poświęcają na regenerację organizmu, bo to podczas odpoczynku mięsień rośnie i staje się silniejszy. Trening jest natomiast (niezbędnym) bodźcem do rozwoju.

Podobnie jest z nami, ludźmi ćwiczącymi na instrumentach. Aby się rozwijać musimy naprzemiennie przeciążać swój umysł i ciało, następnie pozwalając im odpocząć. W trakcie przerwy od ćwiczenia, nasz mózg przyswaja informacje, a my nabieramy dystansu do tego, co robimy oraz entuzjazmu do dalszej pracy. Należy jednak być czujnym, aby świadomość tego nie stała się okazją do robienia sobie wymówek. “Dzisiaj odpuszczam, czuję, że muszę złapać oddech” – obserwując swoje muzyczne otoczenie, zauważam, że tego typu zdania najczęściej wypowiadają ludzie, którym raczej nie zdarza się porządnie poćwiczyć. Pamiętajmy, przerwa jest od pracy. Przerwa po przerwie to lenistwo, które często uszczęśliwia, jednak tylko wybrańcom pozwala lepiej grać. Jeśli nie jesteś geniuszem w manii, to powinieneś usystematyzować swoje ćwiczenie, czyli czas faktycznej pracy oraz dzielące go przerwy.

Talent to tylko 10%, 90% to ciężka praca.

Zdanie powyżej jest nieprawdziwe. Nawet w sporcie, który jest bardziej wytłumaczalny niż dziedzina sztuki jaką jest muzyka, nie powinniśmy oczekiwać takiej życiowej sprawiedliwości. Jeśli ktoś ma od ciebie 10 razy większe predyspozycje do grania na instrumencie, to prawdopodobnie ćwicząc przez godzinę osiągnie podobne rezultaty, co Ty ćwicząc przez 10 godzin. Czy Ty jesteś w stanie ćwiczyć 10 godzin każdego dnia? Wątpię. Czy on będzie w stanie ćwiczyć 2, 3, 4 godziny dziennie? Raczej tak. Najwybitniejsi instrumentaliści  na świecie to wcale nie ludzie, którzy ćwiczyli najwięcej. To ludzie najzdolniejsi, którzy ćwiczyli dużo. Jednak nie każdy z nas chce zostać wirtuozem czy wybitnym improwizatorem. Niezależnie od tego jakie masz predyspozycje i aspiracje, nic samo się nie zrobi. 

Podsumowując, chciałbym zacytować słowa jednego z moich ulubionych muzyków – Piotra Wojtasika: “Miarą sukcesu powinien być tylko i wyłącznie progres”.

53-605 Wrocław Pl. Orląt Lwowskich 20c

info@tony.com.pl
535 425 100